Autor: Kiera Cass
Tytuł: "Rywalki"
Rok polskiego wydania: 2014
Seria: Selekcja #1
Ocena: 8/10
"Rywalki". Kto z nas nie słyszał tego tytułu? Niektórzy przeczytali, inni dopiero zamierzają, a są pewnie też osoby, których tematyka w ogóle nie zainteresowała. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. I dzisiaj w taką ładną niedzielę chciałabym Wam napisać, co takiego było w "Rywalkach", że w tym samym czasie odczuwałam dwie skrajne emocje- gniew połączony z rozpaczą oraz bezgraniczne szczęście połączone z zachwytem.
Stany Zjednoczone po III wojnie światowej. Nowe państwo- Illea oraz jego podział na 8 kast. Król, królowa oraz książę. Oraz Eliminacje.
Chyba powinnam zacząć od tego czym są te Eliminacje. Są to zawody o koronę. Tak najprościej mówiąc. Ale żeby mieć szansę walczyć, trzeba zostać wybraną. Jak nią zostać?
Jesteś dziewczyną? Świetnie, pierwsza przeszkoda pokonana. Gorzej jak jesteś chłopakiem. Wtedy odpadasz już w pierwszym etapie. Bo książę szuka żony, a nie partnera.
Okej teraz drugi krok- wypełniasz formularz. Imię, nazwisko, kasta, wiek. Takie tam pierdołki.
Punkt trzeci- zdjęcie. No- ehem takie czasy. Uwaga! Zdjęcia typu "dziubek do lustra" nie przejdą. Masz wyglądać naturalnie, z uśmiechem na pół twarzy. Może to uśmiech będzie tym kryterium, dla którego Cię wybiorą?
Później czekasz na wieczorne, piątkowe wydanie wiadomości, gdzie władze wyższe podadzą do wiadomości publicznej nazwiska 35 dziewczyn, które zostały wybrane. Widzisz tam swoje zdjęcie? Świetnie. Ogłaszam wszem i wobec, że zostałaś wybrana. I jak cieszysz się?
Taki szok przeżywa Ami. Jest ona Piątką i nigdy nie chciała zostać wybrana. Będzie musiała opuścić, to co zna i kocha. Swoich rodziców, rodzeństwo, a także swoja sekretną miłość- Aspena.
I chociaż nigdy nie marzyła, by być księżniczką, to wyjazd do pałacu i spotkanie Maxona ( czyli naszego księcia) daje jej kilka powodów do rozmyślań. Być może życie, o jakim marzyła, wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić...
Po przeczytaniu tej książki mam mieszane uczucia. Z jednej strony mam ochotę uściskać autorkę, a z drugiej- udusić.
Pierwszą połowę książki czytałam mniej więcej tak :
Dzień I- "no fajnie, fajnie, szkoda tylko, że tak dużo tutaj Aspena. Chyba go nie lubię. Może w kolejnym rozdziale, poznam Maxona?"
Dzień II- "No rewelacja, zaczęły się wybory, za niedługo poznam Maxona ^^"
Dzień III- "Kurde, kiedy wreszcie wejdę do pałacu i zaczną się Eliminacje?"
Dzień IV-" Aspen- wyjdź. Wkurzasz mnie"
Dzień V- " No nareszcie w pałacu. Aaaa, Maxon jest boski!"
Dzień VI- "Dlaczego te dziewczyny nie odpadają szybciej? Maxon i Ami, Ami i Maxon. La la la la la"
Dzień VII- " Jak? Dlaczego? Koniec tomu pierwszego? No to chyba jakieś żarty. I co, do czerwca mam czekać?"
Jak pierwszą połowę książki trochę męczyłam, to drugą przeczytałam błyskawicznie. Było trochę uroczo zapakowanej zgrozy, tajemnic, intryg, przyjaźni no i miłości.
W pewnym momentach denerwowała mnie Ami i to jej wieczne niezdecydowanie. Aspen czy Maxon?
Jak słusznie podejrzewacie ,stawiam na Maxona. On jest niesamowity. Troszkę nieporadny, ale i tak rewelacja.
A Aspen? Spójrz- Dzień IV.
I kiedy wszystko było sielankowo, nagle wielkie bum i na scenie pojawia się nie kto inny tylko Aspen. No kurde- chłopaku odpuść wreszcie i spróbuj mnie nie denerwować. To jest właśnie główny powód, kiedy czułam się zła i zrozpaczona.
Na szczęście Ami ... aa nie, nie, nie. Nie będę spoilerować i nie powiem co zrobiła :)
Jednak wtedy zobaczyłam trzy słowa, które sprawiły, że znienawidziłam, a jednocześnie pokochałam autorkę. Mianowicie: Koniec tomu pierwszego.
Jak oceniam książkę? Pozytywnie. Jest dobra, nawet bardzo dobra, jednak moim zdaniem słowo bestseller to za dużo powiedziane. Czyta się przyjemnie i na pewno sięgnę po kontynuację, jednak spodziewałam się naprawdę wielkiego wow. Ale musicie przyznać, że okładki są wprost bajeczne♥♥ Już to, że zanim zaczęłam czytać, to przez dłuższy czas siedziałam i patrzyłam na okładkę- o czymś świadczy :))
Dziękuję bardzo wszystkim tym, którzy przeczytali moją opinię, pomimo tego, że na blogach można utonąć w "Rywalkach" :D
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Klucznik
Grunt to okładka
Czytamy polecane książki
Book Lovers
Przeczytam tyle ile mam wzrostu 157,4-2,3=155,1
Czytam Literaturę Amerykańską