Autor: Henning Mankell
Tytuł: " Cios" , "Szczelina"
Seria: Zima z kryminałem
Rok polskiego wydania: 2011
Moja ocena: 7/10
Henning Mankell to autor, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Książkę pokazała i poleciła mi pani bibliotekarka, a ja wzięłam ją w ciemno. Wiedząc tylko, że to kryminał.
"Cios" i "Szczelina" to pierwsze dwa kryminalne opowiadania z pięciu, które w Szwecji zostały wydane w jednej książce o tytule "Piramida". Pokazują początki kariery słynnego komisarza Kurta Wallandera.
CIOS
Rok 1969. Kurt Wallander ma dwadzieścia jeden lat i jest jeszcze policyjnym żółtodziobem.
Jego sąsiad ginie w tajemniczych okolicznościach, a policja uznaje że było to samobójstwo. Jedynie Wallander nie chce w to uwierzyć. Uważa że śmierć pana Håléna to było celowo zaplanowane działanie. Rozpoczyna samodzielne śledztwo. Wkrótce okazuje się, że sąsiad nie był tą osobą za którą się podawał. Czy to będzie przełom w śledztwie?
SZCZELINA
Rok 1975. Wigilia. Po raz kolejny widzimy Kurta Wallandera gdy ma żonę i pięcioletnią córeczkę. Awansował też na asystenta komisarza. Po skończonej pracy, na prośbę szefa jedzie uspokoić przerażoną ekspedientkę, która twierdzi, że ktoś obserwuje ją i jej sklep. Na miejscu Wallander znajduje nieżywą kobietę, i zostaje ogłuszony. Gdy odzyskuje przytomność widzi zamaskowanego napastnika, który celuje do niego z pistoletu. Kim jest tajemniczy napastnik i co zyskał na śmierci kobiety?
Opowiadania prowadzone są z perspektywy Kurta Wallandera. Poznajemy jego skomplikowaną relację z ojcem, i siostrą, a także dość kruchy związek z Moną. Dowiadujemy się, że marzeniem Kurta jest praca w wydziale kryminalnym ( co mu się później udaje- widać to w drugim opowiadaniu)
Język jest prosty i zrozumiały dla czytelnika, nie ma skomplikowanych terminów, których nie można by zrozumieć.
Jednak czytając miałam wrażenie, że akcja jest.. nielogiczna. Prawdziwego mordercę poznajemy dopiero praktycznie pod koniec opowiadania. Jego motywy autor wyjaśnia nam w kilkunastu zdaniach, kiedy to Wallander budzi się ze śpiączki bodajże. Moim okiem opowiadanie wygląda na ciut niedopracowane i niespójne. ( w przedmowie autor sam zaznacza, że w książce występują nieścisłości )
Podobnie jest w przypadku drugiego opowiadania, którego objętość wynosi 32 strony( dla porównania- cała książka ma 185 stron). Już samo to razi w oczy.
Wielu uważa że książki tego autora są niesamowite i zasługują na uwagę. Bazując na tych dwóch opowiadaniach, które przeczytałam uważam, że są przeciętne.
Z pewnością przeczytam trzy pozostałe opowiadania, gdyż nie lubię zostawiać czegoś niedokończonego. Czy jednak sięgnę po którąś z tych grubszych pozycji? Nie wiem. Na pewno nie w najbliższej przyszłości. Może kiedyś, gdy ostygną wrażenia po losach Wallandera- żółtodzioba...
Henning Mankell

żródło: http://lubimyczytac.pl/
A ja jeszcze nie czytałam nic tego autora i nie wiem, czy mam na to ochotę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autor i stwierdzam, że niewiele straciłam.
OdpowiedzUsuńniektórym przeszkadzają opowiadania...nie wciągają ich tak jak grubsze pozycje...może warto spróbować? osobiście nic nie czytałam tego autora;)
OdpowiedzUsuńKsiążki Mankella jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńbardzo interesujący blog, podoba mi się u Ciebie :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :)
UsuńTen autor przede mną, słyszałam wiele o nim, ale niestety nie miałam okazji przeczytać nic jego autorstwa.
OdpowiedzUsuńJa po przeczytaniu drugiej jego książki, powoli nabieram ochoty na więcej ;)
Usuń